Zamiast na śmietnik trafił w moje ręce. Niewielkich rozmiarów stolik z lat 60/70-tych XXw. produkcji polskiej, przeznaczony pod telefon lub sprzęt rtv. Blat główny wykonany z płyty wiórowej fornirowanej okleiną orzechową (zamiennie bywał w wersji z użyciem okleiny mahoniowej sapeli tzw. 'pasiaka’), półka wykonana ze sklejki oklinowanej orzechem, reszta szkieletowej konstrukcji – tj. skrzynia i nogi – z drewna sosnowego i brzozowego, okleinowanego również orzechem. Listewki barwione na czarno wykonane z również z brzozy, podobnie jak skrzynia szuflady.
Stolik niestety nie posiadał zachowanej fabrycznej etykiety (ta zazwyczaj widnieje na lewej stronie dolnej półki, ew spodniej części szuflady), ale podobne egzemplarze produkowały m.in. Zakłady Obróbki Drewna w Rawiczu, Bydgoszczy czy Olsztynie. Były też wersje z obrotowym głównym blatem – w moim nic się nie obraca, jest za to jednak wspomniana, niewielka szuflada. Fabryczne wykończenie tego typu stolików to twardy, poliestrowy lakier na wysoki lub pół wysoki połysk.
Przyznaję, że nie wiedziałam co zrobić z tym stolikiem. Bo na upartego mógł on dalej zostać w takim stanie w jakim był. Wymagał co prawda sklejenia rozchwianej konstrukcji i uzupełnienia ubytków okleiny, ale jego stan zachowania był całkiem przyzwoity. Nie lubię jednak spękanego lakieru, a na stoliku całość była jedną wielką, spłowiałą pajęczyną. Gdyby powłoka nie była uszkodzona, to zdecydowanie byłabym za pozostawieniem mebla w jego oryginalnym stanie. Ilość spękań i odprysków powłoki lakierniczej była jednak na tyle duża, że orzech na blacie prezentował się już dość kiepsko i mdło, przynajmniej jak dla mnie. Do tego ten spłowiały od światła lakier, który dusił pod sobą naturalne piękno owocowego drewna jakim jest orzech. Postanowiłam więc zrobić coś więcej i 'po godzinach’, kiedy w Pracowni zaczyna panować błoga cisza, przeprowadzić stolikowi renowację. Nie chciałam jednak jakoś specjalnie w niego 'inwestować’. Dlatego wcale nie myślałam na początku o klasyce, czyli pracochłonnym politurowaniu. Tylko właśnie o czymś szybszym w pracy, spójnym i właściwym z epoką w jakiej powstał, czyli o wykończeniu drewna lakierem. Wyszło jednak jak zawsze. Nie umiem bowiem oprzeć się głębi koloru jaki daje naturalny szelak, zwłaszcza kiedy zobaczyłam jak 'orzechowe płucka’, pod wpływem oczyszczania, znowu zaczęły oddychać i pokazywać swój efekt 3D. Co nie zmienia faktu, że człowiek do pewnych decyzji musi dojrzeć. Stąd też, po gruntownym, wielogodzinnym oczyszczeniu, wygładzeniu i przygotowaniu drewna, cały stolik polakierowałam… by po 24h oczyścić go ponownie do surowego, bo efekt lakieru był dla mnie, po prostu, nie do przyjęcia. Takie ćwiczenia z renowacji sobie zafundowałam. Uważam, że były mi one jednak potrzebne, by uświadomić sobie, że przede wszystkim słaby ze mnie lakiernik, a wiedza w tym temacie nie sprowadza się tylko do zakupu polecanej puszki produktu. Poza tym, to pokazuje, że mimo sporego już doświadczenia w naprawie dawnych mebli, to i w mojej pracy zdarzają się lekcje pokory;)
Ale po kolei (niestety nie wszystkie prace udało mi się uwiecznić na zdj):
- zdemontowałam półkę, która i tak była lekko odspojona od listewek. Pierwszy plan był taki, że półka wraca na swoje miejsce. Podobała mi się jednak lekka forma stolika, z czasem więc zrodził się pomysł, by stolik pełnił nową funkcję mebla (niewielkich rozmiarów biureczka lub konsoli przyściennej/wolnostojącej, jak kto woli). Półka sprawiała, że stolik stawał się cięższy, bardziej zabudowany i niedostępny, postanowiłam więc zrobić małą przeróbkę
- usunęłam chemoutwardzalny lakier z blatu i półki (*uwaga* jeśli powłoka twardego oryginalnego lakieru jest w dobrym stanie, to polecam jej nie usuwać, a jedynie przepolerować by odzyskała 'czystość’ i blask). W zdjęciu oryginalnego lakieru (nie mylić z politurą!) pomaga tylko i wyłącznie opalarka, która skutecznie i szybko ściąga sztuczną, plastikową powłokę; o jej pracy pisałam w oddzielnym artykule
- z reszty powierzchni, czyli nóg, oskrzyni oraz dodatkowych listewek, warstwy lakieru musiałam usuwać już przy pomocy cykliny i skrobaka, opalarka bowiem przypalała cieńszą warstwę lakieru. Na blatach, półkach, czyli większych płaskich powierzchniach roboczych lakier był fabrycznie dużo grubiej nalany, dzięki czemu teraz możemy wspomagać się opalarką przy jego ściąganiu; mniejsze elementy zaś, z uwagi na specyficzny sposób kładzenia/lania 'poliestru’, były już zazwyczaj pokrywane dużo cieńszą powłoką innego lakieru (stąd też problemy z jego usuwaniem kiedy próbujemy to robić opalarką)
- z zaoblonych elementów podblatowych (rantów boków oskrzyni) zdjęłam resztki okleiny – obłogu, który był mocno wybrakowany i uszkodzony (słabo się trzymał i wystarczyło podważeniem dłutem, by całość usunąć). I tu zrodził mi się od razu pomysł, by nie okleinować powierzchni na nowo, tylko pomalować konstrukcyjne brzozowe drewnokryjąco na czarno, tak jak oryginalnie malowana była czołowa czarna listewka i boczne 'otulające’ szufladę. Zastosowałam czarną bejcę wodną a następnie czarną politurę
- w tym samym czasie zrodził się pomysł, by wykorzystać zgrabne gabaryty stolika i przerobić go na nową funkcję konsoli lub biureczka – półka więc poszła w odstawkę. Jedna z listewek została przeze mnie wykorzystana na usztywnienie konstrukcji (też dla kontrastu zabarwiona czarną bejcą wodną), czopy z drugiej posłużyły mi do zaślepienia gniazd po półce od frontu (niestety brak zdjęć). Poluzowane elementy konstrukcji zostały na tym etapie poklejone )stolika nie rozbijałam/rozkładałam na elementy pierwsze, nie było takiej potrzeby i konieczności). Wstawki powinny być zrobione nieco poprawniej, z ładniej dociętej okleiny, ale trzymałam się mojej ekonomicznej wersji renowacji stolika, stąd pomysł na zagospodarowanie resztek;)
- doczyściłam i wygładziłam cały mebel drobnym papierem, by ostatecznie usunąć resztki starej powłoki lakieru i pozadzierane włókna drewna; przy fornirowanych, fabrycznie produkowanych meblach trzeba uważać na 'grubość’ okleiny, bywa ona bowiem bardzo cienka, przez co bardzo łatwo o przeszlify/przetarcia (których z resztą sama nie uniknęłam). Użyte przeze mnie gradacje papieru to 180-320-400
- podszpachlowałam niewielkie ubytki, które z racji swoich skromnych rozmiarów nie wymagały robienia wstawek; użyłam akrylowego kitu do drewna w kolorze średniego orzecha
- i tu zastosowana została przeze mnie pierwsza idea, by uprościć wykończenie mebla i zastosować lakier… tak jak wspomniałam, po ok 24 godzinach lakier bezlitośnie usuwałam zmywaczem do powłok. Efekt po jego zastosowaniu był dla mnie nie do zaakceptowania. O ile w trakcie malowania barwa był ok, to niestety po wyschnięciu wszystko było sine i blado-zielone. Takiego orzecha nie lubię. Może gdybym zastosowała lakier poliuretanowy zamiast wodnego, efekt kolorystyczny byłby dużo ciekawszy, ale nie chciałam już po raz kolejny ryzykować, więc powróciłam do wykończenia politurą
- czyszcząc mebel kolejny raz, zwłaszcza fornirowany, nie da się uniknąć przeszlifowania powierzchni… ranty nóg podbarwiłam więc bejcą wodną w kolorze orzecha (w trakcie politurowania podbarwiałam te miejsca jeszcze flamastrem retuszerskim)
- po ponownym oczyszczeniu całości zaolejowałam meble naturalnym olejem wazelinowym i zaczęłam politurować. Elementy, które były zabejcowane przeze mnie na czarno – politurowałam czarną politurą. W międzyczasie wkleiłam poprzeczną listewkę i ustabilizowałam konstrukcję (klej stolarski typu 'białego’ na bazie polioctanu winylu + ściski stolarskie). Politurę kładłam sukcesywnie przez kilka dni: godzinę/dwie dziennie. Z uwagi na niewielkie powierzchnie nie była to praca bardzo czasochłonna a mebel dał się wdzięcznie zapoliturować (już bez żadnych niespodzianek). Denko szuflady, zrobione z cienkiej sklejki zalanej fabrycznie lakierem, dla urozmaicenia sobie prac, pomalowałam różową farbą (kazeinowa farba do drewna Liberon). Lubię róż, więc przemyciłam go chociaż w taki sposób;)
I na koniec finalne testy – zanim mebel ostatecznie skończyłam. Sprawdziłam, czy aby na pewno ‚stolik rtv’ może pełnić funkcję mini biurka lub konsoli… Może. Wymiary są jak najbardziej ok. Zwłaszcza w zestawieniu z wygodnym krzesłem projektu R.M.Hałasa lub 'stolarską’ wersją Marii Chomentowskiej. Mam nadzieję, że miłośnicy polskiego wzornictwa lat 60-tych mi wybaczą taką przeróbkę.
Dodam jeszcze tylko, że orzech, choć szlachetny i bardzo dekoracyjny, to też kapryśny ze swoimi kolorami – żółtym, bursztynowym, rubinowym, brązowym i czarnym – w każdym świetle prezentuje się inaczej, co może być zmorą dla fotografów. Ale ja właśnie za tą różnorodność barw najbardziej go lubię. Choć zdjęcia na spokojnie w pracowni mogę robić tylko wieczorami, kiedy zostaję już sama i nikomu nie przeszkadzam kręcąc się z meblem na lewo i prawo;)
10 Responses
Pięknie wyszło, stoliczek nabrał lekkości i wygląda lepiej, niż oryginał. Pozdrawiam serdecznie
Czyli najpierw przypalam całą powierzchnię, aż się zmatowi/zrobi się taka mleczna? potem delikatnie podważam i odłupuje ten lakier? raz w życiu ściągałam farbę opalarką z futryny i robiłam to po kawałku. Poza tym, to nie była powierzchnia chemoutwardzalna. Mam stolik od kompletu z fotelami 366 i zamierzam się podjąć zdjęcia tej powierzchni, ale trochę mnie to przeraża – to opalanie. Blat jest bardzo ciemny wręcz czarny, tak jak i stelaże foteli. Ciekawi mnie co jest pod spodem.
Bardzo fajny efekt 🙂 Przewijając w dół byłam bardzo ciekawa efektu i był lepszy niż myślałam. Zastanawiam się jak wyglądał by w takiej unowocześnionej wersji np z czarnymi nogami, czy straciłby wtedy uroku swojej epoki?
Przez dłuższy czas myślałam o zrobieniu czarnych nóg, stanęło jednak (tylko) na poprzeczce;) drugi taki egzemplarz wybarwiłabym już bardziej na czarno robiąc go właśnie w wersji bardziej unowocześnionej. Myślę, że nabrałby wtedy jeszcze większej klasy,
pozdrawiam,
Aneta
Z wielką ciekawością czytałam Pani wskazówki .Na zdjęciu wykończonego stolika stoi przy nim krzesło z zielonym materiałem.Własnie dzisiaj takie dostałam od mamy mojej synowej.Muszę je odnowić .Są w nich dziurki po jakiś 'zwierzątkach’.
Proszę o wskazówki jak je najlepiej odnowić .Mam 2 sztuki.
Pozdrawiam
Małgorzata
Dzień dobry,
jeśli są slady po drewnojadach to polecam zdjąć starą powłokę lakieru i zaaplikować płyn – proszę zerknąć na wpis o zwalczaniu drewnojadów. Co do reszty renowacji, to w zależności jaki efekt chciałaby Pani uzyskać i jakie wykończenie (krzesła z tego okresu wykańczane były przemysłowo lakierem i/lub lakierobejcą, proszę zerknąć na wpis o odnawianiu giętego krzesła – zobrazowałam tam i opisałam mniej więcej krok po kroku jak wyglądała renowacja
pozdrawiam,
Aneta
2 dni temu znalazłam podobny okaz tyle, że z obrotowym blatem. Jest w bardzo dobrym stanie, zero pęknięć i otarć na blacie, dlatego zamierzam nic z nim nie kombinować. Nogi, boczne listwy pod blatem i dolną półkę przemaluje na biało. Pozdrawiam i życzę kolejnych przecudnych znalezisk z duszą.
Dodam jeszcze tylko, że pod blatem jest kartka z nazwą i numerem partii…niestety nie wszystko jest czytelne.
Dzień dobry, Czy w przypadku renowacji toaletki użyć rozpuszczalnika do wosku/zmywania powierzchni? (Nie chciałbym szlifować do drewna). Czy krzesło wystarczy „umyć”? Zmyć brud zmywaczem czy jakimś innymśrodkiem? Czy do krzesła użyć potem jasnego wosku? Pozdrawiam Jarek
Dzień dobry, Dodatkowe zdjęcie Pozdrawiam Jarek