Ta niewielkich rozmiarów szafka nocna powstała najprawdopodniej w latach 50-tych XXw., trafiła do Pracowni wiosną zeszłego roku. Pokryta czarną, kryjącą powłoką, kryła ciekawe wykonanie zewnętrzne. Zamalowany mebel stanowi niemal zawsze swojeg rodzaju niewiadomą, często zamkniętą puszkę pandory, bo nie wiadomo po pierwsze, jakie drewno/okleina kryje się pod białą, czarną czy kolorową emalią, a po drugie dlaczego ktoś mebel zamalował.
Znane są mi przypadki, gdzie z uwagi na to, że mebel był poważnie uszkodzony i zniszczony, zakrycie go w całości farbą ratowało go przed 'piecem’ i dawało możliwość dalszego funkcjonowania w domowych czy warsztatowych wnętrzach. Malowanie, choć dla wielu miłośników dawnych mebli jest bardzo kontrowersyjnie, bo zakrywa cały urok drewnianej konstrukcji, to z drugiej strony, jeśli nie ma innego wyjścia czy możliwości na klasyczną renowację, często bardzo dobrze chroni całość przed ew uszkodzeniami. Tyczy się to zwłaszcza mebli, które w swym oryginalnym wydaniu trafiały do wilgotnej piwnicy, w której atakowane przed szkodniki i grzyby ulegały poważniejszym uszkodzeniom a często nieodwracalnej destrukcji.
Nie mi oceniać czemu ktoś uznaje dla swojego wiekowego mebelka takie właśnie wykończenie za atrakcyjne i właściwe, bo powody bywają różne i przewrotne. Mi samej kiedyś zdarzyło się nie raz zrobić coś czego obecnie bym już nie powtórzyła. Z meblami tak właśnie jest, że nie zawsze pasują nam do otoczenia, choć dla innych odbiorców są niezwykle urokliwe, to akurat w naszym wnętrzu nie do końca się odnajdują. I często nie chodzi w nich o brak funkcjonalności, tylko o sam wygląd zewnętrzny. Nie chcemy się z nimi rozstawać, sprzedawać czy porzucać, więc szukamy pomysłu na zmiany i często właśnie malujemy. I dopóki wszelkie ingerencje są odwracalne, farba położona jest na starą powłokę politury czy lakieru (nie bezpośrednio na surowe, zeszlifowane drewno), elementy konstrukcyjne nie zastają bezpowrotnie zniszczone tj. nie podcięte/ucięte są oryginalne nogi, cokoły czy gzymsy, zdemontowane ozdobne płyciny czy szlifowane przeszklenia, usunięte istotne ornamenty czy detale architektoniczne (korony, sterczyny, kartusze, tralki itd.), na potrzeby 'przemalowania’ nie zostaje zerwana czy zeszlifowana do zera szlachetna okleina, to myślę, że można jeszcze – tak jak w przypadku mojego bohatera – przywrócić mebel do dawnego życia i wyglądu. Właściwe prace restauracyjno-renowacyjne nie są oczywiście w większości przypadków proste i łatwe, wymagają sporego nakładu czasu i pracy. Przede wszystkim bardzo dobrych oględzin mebla i 'odkrywek’ co się kryje pod warstwami farby, czy te wszystkie istotne, wymienione powyżej elementy konstrukcji – zwłaszcza fornir na blatach, drzwiczkach i innych większych płaszczyznach mebla – nie został wcześniej zniszczony, i trud, czas i środki jakie włożymy w ponowna renowację mebla ma sens i przyniesie zamierzone efekty. Szafka nocna którą się zajęłam jest tego dobrym przykładem.
Jak wyglądała renowacja?
W przypadku tego niewielkiego mebla nie było potrzeby wykonywania skomplikowanych napraw samego drewna, bo konstrukcja była zachowana w dobrym stanie. Szafka była przechowywana w porządnych warunkach, była użytkowana, stąd też uniknęła znaczących uszkodzeń. Istotą renowacji było zrzucenie z mebla czarnej emalii, wykonanie napraw widocznych ubytków/defektów i finalne odsłonięcie/wyeksponowanie naturalnego usłojenia drewna pod nową transparentną powłoką politury. Czyli przywrócenie szafce dawnego wyglądu. Nie ukrywam, że nie wiedziałam co zastanę pod kryjącą powłoką, jaka dokładnie odsłoni się okleina i jaki gatunek drewna został użyty do jej zaforniromwania. Bo to, że jest to mebel fornirowany można było stwierdzić po pierwszych oględzinach mebla. Charakterystyczne mikro spękania farby na blacie podpowiadały mi, że może to być jakaś forma czeczoty, może orzechowej, może dębowej, ale pewności co do konkretnego rodzaju nie miałam.
Tego typu nakastliki, czyli boczne szafki nocne do łóżka, występowały, w zależności od lat produkcji (przyjęłam kryterium czasowe od lat 20-tych do końca lat 60-tych XXw.) najczęściej w dwóch wersjach:
- w wersji o konstrukcji wykonanej z litego, nieokleinowanego drewna, najczęściej jesionowego lub dębowego, w połączeniu ze sklejką – jest ich na rynku antykwarycznym zdecydowanie mniej
- w wersji o konstrukcji wykonanej z fornirowanej płyty stolarskiej (np okleiną orzechową, dębową czy łączoną z użyciem różnych egzotycznych gatunków), litego drewna iglastego lub liściastego z którego wykonywano oklejki listew czy nogi oraz ze sklejki (wykorzystywaną np do pleców czy półek, ale czasem i wszystkich formatek z który złożona była konstrukcja)
To co wykonałam podczas renowacji szafki to:
- przygotowanie mebla, czyli demontaż drzwiczek i okuć (zawiasów, gałek, narożników ma blacie)
- gruntowne oczyszczenie powierzchni drewna przy użyciu zmywacza do powłok, alkoholu etylowego i papieru ściernego o drobnej gradacji (zewnętrze i wewnętrzne powierzchnie)
- uzupełnienie ubytków okleiny nowymi wstawkami
- demontaż i wklejenie poluzowanych tylnych nóg
- sklejenie łącznika-przegrody pod blatem
- podpszpachlowanie wgniotek i wypełnienie twardym szelakiem drobnych pustych sęczków
- pokrycie całości politurą szelakową na połysk
- oczyszczenie i przepolerowanie metalowych elementów
- dorobienie brakującej szyby na blat
Pod czarną powłoką krył się piękny wiąz. Ale nie taki klasyczny i prosty (ten użyty został na bokach szafki), lecz zdecydowanie bardziej zawiły, pokręcony i naturalnie poprzebarwiany, bo dotknięty wadą budowy, czyli czeczotowatością.
To sprawiło, że finalnie ten niewielki rozmiarowo mebel nabrał niepowtarzalnej klasy i elegancji. Poszczególne 'warstwy’ politury pięknie wyeksponowały niesamowity urok i czar niepozornego z natury wiązu. Całość zaprezentowała się niczym naturalny bursztyn z zatopioną w swoim wnętrzu zjawiskową inkluzją:)
* dla wyjaśnienia. Czeczotowatość, jako wada kształtu drewna, występuje zazwyczaj wokół pączków śpiących i charakterystyczna jest dla gatunków liściastych, choć oczywiście nie tylko. Obrzęki powstałe na skutek intensywnego wzrostu pąków śpiących stanowią o pięknym i niepowtarzalnym rysunku drewna. Okleina pozyskana z czeczotowatego wiązu, którą rzemieślnik przed prawie stu laty pokrył ten niewielki wyrób (myślę, że nakastlik był częścią sypialnianego zestawu mebli) jest tego doskonałym przykładem. Więcej o tym temacie we wpisie https://starychmebliczar.pl/2013/07/13/fornir-czeczotowy-czeczota/
5 Responses
Rysunek tego drewna jest absolutnie przepiękny, aż żal zakrywać go farbą!
Ależ cudo się kryło pod tą farbą. Przepiękna ta czeczota!
Dzień dobry. Mebel cudo.
Mam pytanie odnośnie wstępu: napisała w nim Pani o malowaniu drewna takie zdanie:
” I dopóki wszelkie ingerencje są odwracalne, farba położona jest na starą powłokę politury czy lakieru (nie bezpośrednio na surowe, zeszlifowane drewno) (…) , to myślę, że można jeszcze – tak jak w przypadku mojego bohatera – przywrócić mebel do dawnego życia i wyglądu.”
Czy w związku z tym nie powinno się nakładać farb bezpośrednio na drewno po szlifowaniu i odpyleniu? W poprzednich wpisach (sprzed kilku lat, co prawda) widziałem takie malowanie farbami kredowymi/akrylowymi. To jak to w końcu z tymi farbami jest – stosować czy nie stosować?
Z góry dziękuję za odpowiedź oraz za bloga pełnego pracy, inspiracji i cennych informacji
Dzień dobry Panie Krzysztofie,
to malowanie to kontrowersyjny i obszerny temat…wszystko zależy od wieku, klasy i pierwotnego wykończenia mebla (i kilku jeszcze innych kryteriów…)
Jeśli mebel pierwotnie był przeznaczy pod kryjące wykończenie np mebel ludowy wykonany z kiepskiego i niedekoracyjnego gatunku drewna, najczęściej iglastego czy np stara stolarka drzwiowa i okienna, która ze względów użytkowych i praktycznych była tak zabezpieczana, to jak najbardzej przy renowacji, jeśli tylko stan całości wymaga pełnej renowacji, oczyszczam całość ze starych powłok i pokrywam surowe drewno nowymi farbami/pokostami/emaliami itd.
W przypadku mebla, który na swój sposób przerabiamy, bo oryginalnie nie był on 'pomalowany’ (tak jak szafeczka z wiązu) i za jakiś czas my sami lub ktoś po nas będzie chciał powrócić do pierwotnego transparentnego wykończenia mebla, to zdecydowanie polecam zastosowanie takich farb np kredowych czy kazeinowych, które naniesione na nieoczyszczone drewna (wcześniej oczywiście odpowiednio przygotowane tj. umyte/zmatowione/odtłuszczone itd.) dadzą się w miarę łatwo usunąć, bo nie wnikną w strukturę drewna. Malując mebel takimi farbami uzyskamy zmianę na jakiej nam zależy (czyli np 'zakryjemy’ barwę drewna i będziemy mieli pasujący do reszty 'czarny’ mebel), ale nasze czynności będą, tak jak wspomniałam, odwracalne bez szkody dla mebla. Warto o tym pamiętać podejmując się wszelakich 'zmian’ w wiekowym czy dekoracyjnie szlachetnym meblu. Zastosowanie wersji o której piszę na początku komentarza, będzie już zbyt dużą ingerencją, która w wielu przypadkach nieodwracalnie zatraci/zniszczy pierwotny wygląd mebli, trudny do odtworzenia (tyczy się to zwłaszcza mebli fornirowanych z których trudno farbę wymyć, ale też i np gatunków porowatych jak dębina).
pozdrawiam serdecznie i przepraszam za zwłokę w odp, ale kumulacja obowiązków nie pozwoliła mi na bieżące administrowanie blogiem
Aneta
Wowowowo
To jest piękne.