Renowacja XIX-wiecznego fotela kątowego

Meble trafiające do Warsztatu w którym na co dzień pracuję można podzielić na dwie kategorie. Do pierwszej zaliczyłabym egzemplarze, które wymagają niewielkich zabiegów, czasem ponownego sklejenia (tyczy się to zwłaszcza krzeseł i innych niewielkich mebli), wzmocnienia czy jakiejś doraźnej pomocy. Często sprowadza się to do oczyszczenia mebla, kilku prac stolarskich np zrobienia niewielkich wstawek i klasycznego odświeżenia czy przepoliturowania powierzchni. Całościowo nie są to jednak prace bardzo pracochłonne i skomplikowane a same obiekty nie noszą śladów zniszczeń czy poważnych uszkodzeń. Z  określeniem małej czasochłonności bywam ostrożna, bo to nie zawsze jest równoważne i oznacza szybkość przeprowadzonych prac. Nawet najprostszy i gdzieś tam już 'standardowy’ proces renowacji dawnego mebla bywa dla konserwatora angażujący czasowo i nie oznacza finalnie ekspresowo wykonanej usługi.
Drugą kategorię tworzą meble wymagające już dużo większej atencji. Ich stan zachowania jest zazwyczaj dość słaby, głównie z uwagi na osłabioną już konstrukcję, nigdy nie przeprowadzaną wcześniej konserwację/renowację lub też wtórne, niewłaściwe prace naprawcze, które doraźnie zastosowane tylko pogarszały sprawność mebla. Egzemplarze takie zdecydowanie wymagają już pomocy specjalisty i osoby doświadczonej w pracy z dawnymi meblami. W większości przypadków sprowadza się to bowiem do przeprowadzenia wieloetapowego procesu kompleksowej renowacji. Przyznaje, że takie właśnie meble najczęściej goszczą w naszej Pracowni.
Tak też było z fotelem, który trafił jesienią do warsztatu. Nazywany kątnym, kątowym, zamiennie fotelem narożnym (czasem występujący też w wersji obrotowej, ale to się tyczy już bardziej współcześnie wykonanych) lub jak kto woli gabinetowym krzesłem z poręczami. Tak zwany egzemplarz 'eklektyczny’, z siedziskiem oryginalnie wyplatanym rattanem, wsparty na czterech toczonych nogach, trzech tralkach i dwóch rzeźbionych płycinach (z czego jednaj brakowało). Fotel dekorowany liściem akantu, kwiatami i ornamentem cekinowym, motywami zaczerpniętymi po części z epoki renesansu, manieryzmu i gotyku. Konstrukcja wykonana z litego orzecha, tylko rama siedziska powstała z buczyny fornirowanej orzechem. Mebel wyjątkowej urody, ze szlachetnego drewna, w takiej wersji coraz rzadziej spotykany na rynku antykwarycznym. Egzemplarz zdecydowanie wart odrestaurowania.

Fotel wykonany został prawdopodobnie w Niemczech pod koniec XIX wieku w latach epoki kajzerowskiej (1871-1914), czyli w tak zwanym okresie ‚historyzmu’, stąd określany jest meblem neorenesansowym. Tego typu fotele z uwagi na praktyczne, kątne wsuwanie pod blat biurka czy innego pulpitu do pisania, były w tym czasie bardzo popularnymi siedziskami stanowiącymi najczęściej wyposażenie męskich gabinetów. Pierwsze modele pojawiły się we Francji w I poł. XVIII wieku, ale to wiek XIX przyniósł im popularność w formie i funkcji jaką najbardziej znany.

Nie ukrywam, że przy tym fotelu miałam dużo pracy – renowacja łącznie ze wszystkimi technologicznymi przestojami trwała przeszło dwa miesiące. Wbrew jednak pozorom meble oryginalnie zachowane, choć często już w częściach, są dużo wdzięczniejsze niż te, delikatnie określając, po tak zwanej szemranej konserwacji. Ten mebel nie był jeszcze w 'najgorszym’ stanie, bo po tylu latach praktyki wiem, że bywają dużo trudniejsze przypadki. Ich renowacja to oczywiście często kwestia wysokich kosztów i tak zwanej opłacalności prac. Tu jednak nie ma jednoznacznego punktu odniesienia, czasem decyduje klasa mebla, jego wiek, użyty materiał czy wyjątkowa oryginalność, ale równie często względy sentymentalne i ponad wszystko chęć zachowania rodzinnej pamiątki.

XIX-wieczny fotel przeszedł gruntowną renowację. Taką solidną i wieloetapową. Konstrukcja mebla była w każdy możliwy sposób rozchwiana i niestabilna. Brakowało znaczącego fragmentu rzeźbionego zaplecka, rattanowej wyplotki* i forniru na ramce siedziska. Drewno nosiło liczne rozeschnięcia i spękania orzechowego materiału. Do tego ubytki i braki, czyszczenie/mycie całości i usuwanie resztek starej powłoki, wyrównywanie pokaleczonej powierzchni, kilkuetapowe klejenie, stabilizowanie konstrukcji i łączenie niemal wszystkich elementów na nowo (z finalnym klejeniem wyplecionej ramki), podbarwianie świeżych wstawek i wykończenie całości politurą szelakową.
Od stanu mocno wysłużonego powoli przywracałam ten mebel do stanu pierwszej świetności. Odtwarzałam szczegóły, oczyszczałam drewno, uzupełniałam, łączyłam i wzmacniałam. Samo nasycanie całości politurą zabrało mi niewiele mniej czasu co prace naprawcze. Wszystko to jednak wpisane jest w klasyczną definicję renowacji mebli jaką znam, rozumiem i jakiej od lat się trzymam. Nie wszystkie czynności udało mi się uwiecznić na zdjęciach. Często po fakcie orientowałam się, że nie ujęłam czegoś w swej 'dokumentacji’. Renowacja fotela wymagała jednak ode mnie tak wielu różnych mniej lub bardziej skomplikowanych zabiegów, że nawet nie probuję sprowadzić tego do posta 'z przepisem na…’. To raczej chęć pokazania jak z mało rokującego wiekowego mebla wykrzesać drugie życie. Ale też dlaczego renowacja dawnych mebli bywa często tak bardzo czasochłonna, pracochłonna i tym samym kosztowna.
Na pewno była to renowacja z serii – albo robimy wszystko – albo nic – i tym samym mebel dokonuje żywota. Na zabiegi kosmetyczne, przemycie, podklejanie i inne lekkie prace (tak teraz chętnie promowane) absolutnie nie było tu miejsca. Na szczęście decyzja od początku była jednoznacznie – fotel miał wyglądać jak przed laty. I tak też ku radości mojej i właścicielki mebla się stało. Ale po kolei. Tak postępowały prace:
     ps. drewno, poza nowymi fragmentami, nie było przeze mnie w żaden sposób barwione; politura (użyłam najjaśniejszej tzw. bielonej) podkreśliła i na nowo ożywiła intensywny rysunek orzechowego drewna; światło w Pracowni delikatnie przekłamuje intensywność barwy popychając ją w ciemniejszą stronę, ale sam orzech w tym przypadku tak właśnie się zaprezentował, w swej naturalnej rubinowo-kasztanowej barwie:)

 




                                                

*ramka siedziska wyplatała się u zaprzyjaźnionego specjalisty od rattanu (Gaba Meble @renowacjamebliwyplatanych) a odtworzeniem orzechowego elementu zaplecka zajął się specjalista od snycerki, z którym od lat Pracownia wspólpracuje; nie raz w swoich wpisach czy wypowiedziach podkreślałam, że bardzo sobie cenię współpracę między rzemieślnikami, wspieranie się na wzajem i korzystanie z ogromnego doświadczenia… w tych niełatwych wbrew pozorom czasach jest to b.ważne

3 Responses

  1. Wyrazy szacunku za całokształt Pani działalności. Ta piękna opowieść i dokumentacja fotograficzna z ratowania tego wydawać by się mogło skazanego na unicestwienie fotela jest szczególnie ważna. To dowód, że często ręce Mistrza mogą dokonać rzeczy prawie niemożliwych. Ta relacja przywołała wspomnienia o nieżyjącym przyjacielu, stolarzu, człowieku wielu talentów, który w latach 80 ubiegłego stulecia wykonywał kopie bardzo podobnych foteli. Drewno – dąb, barwiony bejcą, lakierowany. Fotka że zdjęcia.

  2. jestem zafascynowana starymi meblami i aby ocalić meble po babci zaczęłam interesować się samodzielnym odnawianiem i właśnie pracuje nad podobnym fotelem kątowy .Bardzo mi pomógł pani opis i przekierowanie na stronę osób zajmujących się wyplataniem ratanu, zapewne do nich się zwrócę . dziękuję za rzetelność i fachowość

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *