Choć końcówka roku z racji weekendowych Warsztatów był dla mnie równie mocno zabiegana co poprzednie miesiące i nie miałam zbyt wiele wolnego czasu, by odwiedzać warszawski targ staroci na Kole, to udało mi się przy okazji dwóch niedzielnych wizyt upolować zgrabne mebelki do domu. Dokładnie same siedziska, do których wychodzi na to, mam wyjątkową słabość;)
Pierwszy to art-decowski puf/taboret z lat 30-tych XXw., prawdopodobnie polskiej produkcji. Częściowo jest on fornirowany klasycznym dla stylu orzechem, reszta jest w litym dębie (sama konstrukcja ramki siedziska jest bukowa). Poduszka na siedzisku tapicerowana, na sprężynach, w dodatku miedzianych a nie stalowych jak to zwykle spotykam. Stan taborecika oceniam na bardzo dobry, bo przez lata nie był on odnawiany dzięki czemu nie został zepsuty niefachową, niepotrzebną a’la renowacją. W przypadku krzeseł akurat najgorsze są powbijane w nogi gwoździe lub nie daj boże blachowkręty, które mają ratować rozchwianą konstrukcję. Niestety widuję takie kwiatki i w oferowanych na targach meblach i krzesłach przynoszonych do Pracowni do odnowienia. Mój nowy nabytek zachował się na szczęście w oryginalnym stanie, co najbardziej lubię. Sama bowiem (zupełnie jakby cofając się w czasie) będę mogła przywrócić go do stanu pierwotnego i wykończyć tak jak wyglądał od nowości:) Zaraz po nowym roku zabieram się do pracy:) ps. dziadkowy żołnierzyk również zagościł w domu 🙂
Drugi zakup, z zeszłej niedzieli zresztą, to również siedzisko, ale z zupełnie już innej bajki. Fotel bujany, wypatrzony w tłumie i przyprószony śniegiem, polubiłam od razu, tym bardziej jak na nim przysiadłam i zakołysałam… No i nie mogłam się oprzeć, kupiłam. Zwłaszcza, że mocno okazyjna cena współgrała z wygodą fotela:) I choć nie jest orzechowy i nie art-decowski jak większość mebli w mieszkaniu, to obstawiałam, że kolorystycznie się z nimi dogada (z pomarańczowymi, czteronożnymi asystentami z pewnością:). Lubię swój domowy eklektyzm i lubię poszczególne meble bez względu na ich styl, klasę czy lata wykonania. Niewielki bujak zagościł więc w moim domu, a że zgrabny w swych feministycznych kształtach będzie tylko dla mnie i kocich domowników (ku uciesze 'klasyczny’ mężczyzna może mieć trudności by się zmieścić:) Ot, taki sobie sprawiłam poświąteczny prezent!
Jeśli chodzi o stan zachowania, to jest jak najbardziej ok – stabilny, mocny (drewno brzozowe) i czysty. Na oparciu w jednym miejscu uszkodzony jest co prawda ratan, ale na razie nie będę go wymieniać, dziurka w niczym bowiem nie przeszkadza. W wolnej chwili samo drewno odświeżę tylko delikatnie politurą (lub specjalnym płynem do odświeżania drewna), poza tym śmiało można z fotela korzystać i przyjemnie się na nim bujać, co właśnie czynię pisząc ten post:)
Trzeci zakup, choć nie z Koła, to równie ciekawy i przypadkowy. Komplet giętych dziecięcych mebelków: para krzesełek i stolik. Mebelki, zrobione myślę w latach 40/50-tych XXw., nie są sygnowane żadnym stemplem czy etykietą, ale i tak fajne i oryginalne się prezentują. Jeszcze nie wiem co z nimi zrobię, choć przyznam, że już mnie korci, by je przynajmniej choć z grubsza oczyścić je z tej okropnej białej farby, do której, tak na marginesie, mam ostatnio wyjątkowe szczęście. Nie raz skrobałam już dużo większe gabaryty, więc w przypadku tych mini thonetów nie powinno być myślę dużych problemów:)
Plan działania na pierwszy kwartał nowego roku jak najbardziej już jest:)
20 Responses
Piękne rzeczy, jestem ciekawa efektu
Piękne znaleziska. Te małe mebelki szczególnie mi się podobają.I aranżacja z kotem 🙂
Ten komplet dziecięcych mebelków jest absolutnie do zjedzenia!
Ciekawe zdobycze. Byliście kiedyś w Czaczy? Słyszałem, że tam też można znaleźć niesamowite rzeczy ale nie wiem czy to faktycznie prawda czy tylko takie gadanie.
Niestety, jeszcze tam nie byłam…
Byłam w Czaczu. Wiele rzeczy jest z wystawek. Stan różny.
Asortyment się zmienia. Trudno powiedzieć czy trafi się na coś rzeczywiście ciekawego.
Również byłam i potwierdzam, większość rzeczy z wystawek jeśli o mnie chodzi polecałabym inne miejsce, choć nigdy nie wiadomo.
Kot wiedział, co dobre i od razu zajął najlepszą miejscówkę 🙂 Wybrane meble mają w sobie coś trudnego do opisania, też bym się na nie skusiła.
Hej,
podobają mi się Twoje renowacje:) Możesz powiedzieć jak udało Ci się tchnąć blask w ten kredens z XX-lecia który jest na drugim planie? Jestem pod wrażeniem bo wygląda jak z fabryki:)
pozdrawiam
kuba
Witam,
witryna art-decowska, bo zakładam, że o nią chodzi, trafiła do mnie w już w dobrym stanie, więc nie wymagała gruntownej renowacji. Cały mebel tylko delikatnie zmatowiłam drobną wełną stalową i odświeżyłam kilkoma warstwami politury. Teraz, tj raz na trzy/cztery miesiące, przecieram ją 'odnawiaczem’ na zasadzie mocniejszego odkurzenia:) pozdrawiam, Aneta
Witam,
proszę nie opisywać posiadając nikłą wiedzę, gdyż wypisywanie nieprawdy tworzy zakłamaną historię. Coś takiego jak miedziane sprężyny nie istnieje i nigdy nie występowało.
Powłoka ochronna i nic ponad.
Proszę.
Witam, no tak, wyjątkowo zakłamałam historię swoją wciąż nikłą wiedzą, ale dziekuję za wyjątkową 'edukacyjną’ czujność, pozdrawiam, Aneta
To było nie potrzebne, lepiej ugryź się język. To blog o meblach, drewnie , a nie sprężynach. A swoja drogą ostatnio kupiłem na ebayu w UK stół dębowy jak się okazało Fittera plus 6 krzeseł dębowych za 47 funtów. Alternatywa dla Czaczy.
Witam, mam identyczny stolik „jamnik” jak na jednym z Pani zdjęć. Ma popękany lakier na blacie. Zastanawiam się, jak juz usunę opalarką stary lakier, jaki kupić odcień lakieru, żeby wyglądał podobnie (czy ma być to żółcień, czy bezbarwny) Zastanawiam się, czy lakier bezbarwny wydąbędzie tak kolor mebla. Pozdrawiam
Dzień dobry,
Na tego typu stolikach, gdzie blat był okleinowany ozdobnym fornirem (przeważnie orzechowym) kładziony był bezbarwny lakier, tak więc po oczyszczeniu blatu polakierowanie go bezbarwnym lakierem powinno przywrócić mu pierwotny wygląd i kolor (wczesniej blat mógł byc już trochę spłowiały i blady). Jedynie nogi – wykonane przeważnie z drewna bukowego – były barwione i te jesli byłyby oczyszczone do surowego, to przed lakierowaniem trzebaby było najpierw pobejcować na ciemniejszy odcień,
Pozdrawiam,
Aneta
Dzień dobry, czy udało się Pani znaleźć czas na odnowienie taborecika? Mam krzesła w podobnym stanie (i stylu) i chętnie bym poczytała jak się za nie zabrać by niczego nie zepsuć.
Krzeseł jest 10 szt. plus fotel oraz stół i ze względu na ilość nie stać mnie na profesjonalną renowację 🙂
Dzień dobry,
niestety taboret dalej stoi… postaram się jadnak przygotować jakiś wpis o renowacji podobnego mebla:)
pozdrawiam,
Anea
Jakże bliska jest mi ta czarna maszyna do szycia. Moja babcia, a potem mama szyła na niej przez dłuższy czas. Do dzisiaj pamiętam jej dźwięk. z niezwykłym sentymentem wróciłam do niej ponownie dzięki temu wpisowi za co jestem niezmiernie wdzięczna
Dzień dobry, te kulki przy białych mebelkach są bardzo charakterystyczne dla mebli zaprojektowanych dla jednej z kawiarni wiedeńskich w okresie Secesji i stoi za nimi bardzo znane nazwisko… niestety nie pamietam go, musiałabym poszperać.
Dzień dobry,
zgadza się:) to częsty element w meblach proj.Josefa Hoffmana, jednego z twórców secesji wiedeńskiej
pozdrawiam,
Aneta