Tak jak pisałam w artykule o woskach, woskowanie mebli to druga – obok politurowania – najpopularniejsza technika wykańczania mebli dawnych. Tak naprawdę, zanim politura na dobre podbiła salony swym szlachetnym połyskiem (około XVIII wieku), zdecydowana większość mebli była właśnie pokrywana naturalnym woskiem.
Podstawowa różnica między politurą a woskiem? Politura, pozyskiwana z szelaku – nakładana wielokrotnie, w niepoliczalnych mikro warstwach, mocno ożywia drewno tworząc na meblu idealnie gładką, lustrzaną powłokę na wysoki połysk. Wosk natomiast pozostawia powierzchnię bardziej spatynowaną a uzyskany z wypolerowania połysk jest zdecydowanie bardziej delikatniejszy, subtelniejszy i satynowy, niż ten który daje politura szelakowa.
Jakie zalety ma wosk?
- wielowarstwowo położony dobrze wypełnia pory drewna (stąd też najczęściej stosowany był do mebli z litego drewna dębowego, jesionowego i orzechowego – gatunkach o tzw. otwartych porach) tworząc warstwę ochronną
- podkreśla usłojenie i uwydatnia naturalny, szlachetny kolor starego drewna (wersja wosku barwiącego dodatkowo je zabarwi/zmieni kolor)
- przyjemnie nasyca strukturę drewna, tworząc przy tym gładką, satynową powłokę (bez ryzyka dużego połysku:)
- daje nam niemal nieograniczoną powtarzalność i możliwość konserwacji bez konieczności wchodzenia w jakiś duży zakres prac – po prostu dokładamy warstwę i po przeschnięciu polerujemy (wcześniej możemy drewno przetrzeć drobną wełną stalową, by usunąć ew naleciałości czy drobne uszkodzenia powłoki)
- powierzchnia woskowana, poddawana co jakiś czas pielęgnacji, będzie cały czas ładnie ożywiona, odświeżona i spolerowana
Choć lubię połysk i szlachetność politury, to są takie przedmioty i meble, które zdecydowanie wolę wykończone woskiem. Zwłaszcza te wykonane w całości z litego drewna, rustykalne i cięższe w swojej formie niż finezyjnie wykonane meble fornirowane. Poza tym mocno wysezonowane i niedoskonałe już lite drewno bardzo lubi się z woskiem, zwłaszcza w toczonej czy podrzeźbianej formie, gdzie dobrze nałożony wosk dodatkowo podkreśla oryginalną patynę.
Moje świeczniki (kupowane przy okazji spacerów po różnych targach staroci) wykonane z litego drewna jesionu, dębu i buczyny, nie wymagały ode mnie żadnych napraw konstrukcji czy mocniejszych poprawek, choć ubytków czy wykruszeń mają sporo. Nie chciałam jednak by były jak nowe, idealne z każdej strony i bez śladów wcześniejszego użytkowania, stąd moja decyzja o ich zawoskowaniu (zwłaszcza, że drewno było dość mocno nasycone wcześniejszymi warstwami wosku i próba 'przerobienia’ ich w inny sposób – bejcowanie/politurowanie/lakierowanie – mogłaby się skończyć niepowodzeniem w postaci plam czy nieestetycznych przebarwień). Świeczniki przeszły swoje i takie właśnie miały mniej więcej pozostać – nieidealne, trochę rozeschnięte, przekoszone i naruszone zębem czasu (ze śladami po wizycie drewnojadów w dębowej bieli:). Potrzebowały jedynie:
- oczyszczenia & wygładzenia (z bukowego świecznika lakier się już mocno łuszczył a pozostałe były na wpół surowe, ze sporą warstwą brudu)
- zawoskowania (by drewno odżyło i uwydatniło swój stary, rustykalny charakter)
I teraz po kolei:
- przy oczyszczaniu takiej powierzchni sprawdzą się dedykowane do drewna zmywcze do starych powłok lub zmywacze do wosku (można też użyć terpentyny i/lub benzyny ekstrakcyjnej); świeczniki były mocno zatłuszczone i zabrudzone, nosiły na sobie stare warstwy wosku i lakieru, które musiałam usunąć; zmywanie wykonałam przy pomocy wełny metalowej i szczoteczki mosiężnej, co pozwaliło mi jednocześnie wygładzać podnoszący się od wilgoci włos drewna
- użyłam trzech rodzajów wosków z kolorem: świecznik jesionowy potraktowałam 'jasnym dębem’, dębowy 'średnik dębem’ a świecznik bukowy 'orzechem’, by przełamać żółtą barwę drewna; mogłam do wszystkich użyć jednego rodzaju wosku, ale korzystając z dostępu do całej palety od Liberon wybrałam właśnie takie, by podkreśliły różnorodny charakter drewna
- każdy ze świeczników nawoskowałam czterokrotnie, w odstępach czasowych (kilkugodzinnych miedzy poszczególnymi warstwami) – pierwsza warstwa impregnuje i zazwyczaj wnika głęboko, dwie kolejne nasycają drewno pozostawiając już częściowo zewnętrzną warstwę ochronną, czwarta zaś wygładza/zamyka całość tworząc jednolitą powłokę
- jednorazowo nie należy używać zbyt dużo wosku, ponieważ powierzchnia go i tak go nie przyjmie
- to co najważniejsze to polerowanie powierzchni (tak jak pastujemy skórzane buty); jest to konieczne by usunąć resztki, wosku którego drewno nie przyjęło i uniknąć tym samy efektu palcowania i tłustej powłoki
- polerowanie można wykonać miękką szmatką lub pakułami bawełnianymi, które przy woskowaniu świetnie się sprawdzają (i przy nakładaniu wosku i przy jego późniejszym wygładzaniu)
- jeśli chcemy mocniej przepolerować zawoskowaną powierzchnię lub zebrać nadmiar wosku to pomocna będzie drobna wełna metalowa (nr 000 lub 0000)
- zawoskowane drewno nie może reagować na nacisk palca/dłoni – jeśli zostaje po nich na powierzchni ślad, to znak, że wosk nie został dobrze spolerowany i czynność trzeba powtórzyć
8 Responses
Super efekt. Bardzo inspirujący wpis 🙂
Bardzo fajna technika i super efekt. Oby więcej takich wpisów 🙂
Pasty wykonuję samodzielnie, z wosku od własnych pszczół. polecam spróbować.
Świetnie
Bardzo inspirujący artykuł, uwielbiam antyczne przedmioty. Najlepszy kotek bardzo fotogeniczny:)
Mam pytanie. Jak i czym pokryć
blat dębowy w stoliku by nie było
plam po kubkach, szklankach itd.
Dzień dobry,
polecam wosk twardy olejny, który dodatkowo wzmocniony żywicami tworzy trwalszą, hydrofobową powłokę wykończeniową, np Borma Wachs lub Osmo
pozdrawiam,
Aneta
Super:) naprawdę to ciekawie wygląda.