Dzień: 1 sierpnia, 2019

Z wizytą w krakowskich dawnych wnętrzach

Co tu dużo pisać – uwielbiam chodzić po muzeach. I przeglądać się w meblach oraz przedmiotach z minionych epok. Muzea w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Płocku czy Wrocławiu to miejsca, do których bardzo lubię wracać. I choć stałe wystawy znam już niemal na pamięć, to i tak za każdym razem odkrywam coś nowego i fascynującego. Jakiś drobny detal, fragment mebla czy niedostrzeżoną do tej pory jego funkcję. Bardzo cenię sobie też regionalne skanseny, parki etnograficzne, dworki i pałace  – Nieborów, Ciechanowiec, Otwock Wielki, Łowicz, Żelazowa Wola… Powtarzam to z resztą od dawna, że oglądanie muzealnych wystaw czy ekspozycji to doskonała nauka historii sztuki, wnętrz i stylów w meblarstwie. Oprócz literatury to dla mnie obowiązkowy element edukacji:)

Choć z racji licznych codziennych obowiązków, czasu na muzealne wycieczki nie mam za wiele, to staram się przy okazji wyjazdów z Warszawy, odwiedzić choć jedno 'historyczne’ miejsce. Tak też było podczas świątecznego wielkanocnego weekendu na Wybrzeżu, kiedy to w drodze powrotnej zajrzałam do pięknych wnętrz na gdańskim Dworze Artusa (Muzeum Gdańska) i do niezmiennie fascynującego mnie Domu Uphagena. Podobnie było w majówkowy weekend, przy ekspresowej wizycie w Krakowie. W zeszłym roku zatraciłam się na długie godziny we wnętrzach Domu Józefa Mehoffera, tym razem postanowiłam zajrzeć do dwóch oddziałów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.

Choć czasu miałam mało, to udało mi się zajrzeć do sielankowych wnętrz Domu Zwierzynieckiego (i poznać rezydującego tam cudownego kota Włodka, pierwszego z krakowskich 'kustoszy’) oraz do wyjątkowej Kamienicy Hipolitów, gdzie nadzór nad zbiorami pełni drugi koci muzealnik – Hipolit:)

Kiedy Kraków tętnił majówkowym życiem i wypełniony był po brzegi turystami, ja spacerowałam po muzealnych salach zupełnie sama. Bez tłumów, choć za oknem słyszałam bardzo głośny gwar…

Najpierw zajrzałam (przemierzając spacerem całe krakowskie Błonia) do Domu Zwierzynieckiego, gdzie w spokoju i zupełnej swobodzie obejrzałam niewielką wystawę prezentującą skromny wystój mieszkania podmiejskiego z przełomu XIX/XX wieku… By potem, na tyłach kamienicy, w sielankowym zielonym ogrodzie, na spokojnie porozmawiać z panią i panem z obsługi, głaszcząc przy tym rozleniwionego puchatego kota Włodka, niekwestionowanego gwiazdora muzealnych wnętrz. Cudne chwile i cudne rozmowy z gospodarzami tego miejsca.… Read the rest

czytaj dalej...