Warsztaty Renowacji Mebli (marzec)
Kolejne weekendowe Warsztaty Renowacji Mebli za nami:-)
Przez dwa dni (jak to określili Uczniowie baaardzo intensywne:) poznaliśmy tajniki czyszczenia drewna, zmiany jego naturalnego koloru, czyli bejcowania, woskowania, bielenia, olejowania i politurowania, łącznie w zacieraniem porów i polerowaniem na wysoki połysk! Przestrzeń w Pracowni klasycznie zdominowały krzesła, które choć niewielkie w swojej formie, to jednak są dość trudne do odnowienia. Gruntowną renowację przeszła też niemałych gabarytów art-decowska toaletka, która misternie czyszczona na lutowych zajęciach teraz była wykańczana i zyskała świeżą, bardzo ładnie położoną politurę. Wszyscy spisali się na medal a wiekowe meble z brzydkich kaczątek zmieniły się na nowo w pełni użyteczne stylowe sprzęty!
W nadchodzący weekend działamy dalej:) Zapowiada się, że tym razem prym będą wiodły stoliki!
Wełna stalowa
Wełna stalowa (poplątane, cienkie 'nitki’) to jeden z niezbędnych materiałów wykorzystywany przy renowacji mebli. Jest elastyczna i nie zapycha się tak szybko jak papier ścierny, przez co doskonale sprawdza się przy czyszczeniu i polerowaniu drewna. Występuje w różnej gradacji:
- numer od 1 do 5 – bardzo gruba i sztywna, służąca do bardzo mocnego czyszczenia powierzchni drewnianych (nr 5 najostrzejsza, najbardziej agresywnie ścierająca),
- numer: 0, 00, 000, 0000 – delikatna i miękka, służąca do łagodnego czyszczenia i polerowania drewna oraz elementów metalowych.
W zależności od etapu naszych prac posługujemy się różną grubością wełny. Na początku prac (tak jak papier ścierny) możne nam pomóc usunąć brud z powierzchni, zwłaszcza gdy drewno będziemy czyścić metodą chemiczną, przy pomocy zmywacza starych powłok, wtedy z pewnością będzie ona niezbędna (meble grubo zalane lakierem czy farbą). Nie polecam jednak stosowania wysokich numerów tj. od 2 wzwyż, są one bowiem zbyt ostre i mogą mocno uszkodzić i nieodwracalnie porysować powierzchnie starego drewna.
Generalnie samo oznaczenie jest i tak zależne od producenta, spotykam bowiem zarówno wełnę zerową '0′, która jest idealna do czyszczenia pierwszych warstw z wykorzystaniem zmywacza, jak i taką, która jest zdecydowanie cieńsza i delikatniejsza, przez co będzie za słaba, by oczyścić powierzchnię. Należy więc, w zależności do czego nam będzie potrzebna, zawsze samemu sprawdzić gradację stalowych włókien i nie sugerować się w 100% oznaczeniami producenta.
Watę stalową można kupić w sklepach dla konserwatorów (zarówno tych stacjonarnych, jak i internetowych), jak i w większych marketach budowlanych. Sprzedawana jest w rolkach.
Oprócz czyszczenia powierzchni drewnianych, wełna stalowa bardzo dobrze czyści wszelkie elementy metalowe typu zamki, zawiasy, okucia, wykonane najczęściej z mosiądzu, miedzi, cyny czy aluminium. Jest też niezastąpiona przy oczyszczaniu szyb i luster, zwłaszcza fazowanych/szlifowanych (odradzam jednak używanie zwykłych zmywaków, które łatwo mogą taflę porysować). Wełna stalowa wg mnie jest o tyle lepsza od wszelkich płynów czy mleczek, bo pozostawia na metalu odrobinę wiekowej i szlachetnej patyny, przez co element nie jest idealnie 'nowy’. Przy tego typu pracach używam najczęściej nr 000 i 0000. Dla przykładu – mosiężna ramka drzwiczek orzechowego zegara, który właśnie odnawiam. Przy pomocy b.drobnej wełny, która nie porysuje metalu, udało mi się usunąć grubą, brzydką warstwę brudu, bez konieczności czyszczenia mosiądzu specjalistycznymi płynami. Efekt w sam raz 🙂
Zegar szwarcwaldzki Phillip Haas & Söhne
Styczniowy niedzielny spacer po opustoszałym, mroźnym i mocno zaśnieżonym Kole (&okolicach:) mimo mało przyjemnej aury zdecydowanie należał do udanych:) Kupiłam bowiem za bardzo okazyjną cenę wiekowy ścienny zegar, którego w domowych wnętrzach właśnie mi brakowało. Nieplanowane zakupy są zazwyczaj najprzyjemniejsze i trafione w dziesiątkę, tak też i było w tym przypadku. Zegar od razu wpadł mi oko. Lubię oryginalnie zachowane meble i przedmioty, które przez lata nieruszane i w żaden sposób nieodnawiane dopiero przede mną odsłaniają na nowo swój czar. Ten okaz właśnie na taki wyglądał:) Biała, metalowa tarcza z rzymskim cyframi kontrastująca z 'ciepłem’ drewna bardzo mi się spodobała. Dwa otwory widoczne na cyferblacie, w które wkłada się klucz do nakręcania (niestety brakujący), świadczyły, że mechanizm w środku jest nie tylko samym chodzikiem, ale też wybija godziny i półgodziny*. Do tego stara 'brązowa’ skrzynka, która dawała nadzieję, że pod brudną warstwą kryje się jakieś szlachetne drewno. Oryginalności zegarowi dodawała jeszcze fragmentarycznie zachowana na plecach papierowa etykieta z nazwą producenta (niestety część deseczki została wymieniona stąd tylko połowa napisów) oraz kompletnie nie znana mi, tajemnicza sygnatura na cyferblacie przedstawiająca pędzącego zająca i inicjały PHS powtórzona już z numerem seryjnym też na mechanizmie. Nie był to z pewnością znany i popularny niemiecki Gustav Becker ani jego rodzimy konkurent Junghans, które spotykam i widuję dość często. Ta niewiedza podkręcała moją ciekawość jeszcze bardziej, długo się więc nie zastanawiałam nad kupnem 'nowego’ sprzętu (zwłaszcza, że coraz mocniej sypiący śnieg dawał się we znaki;). Szybka transakcja i zegar trafił w moje ręce.
Podsumowanie pierwszych Warsztatów (luty)
Pierwsze Warsztaty z zakresu renowacji mebli dawnych za mną. Musze przyznać, że przygotowań było naprawdę sporo, organizacja tego typu zajęć to w końcu nie lada sprawdzian zarówno dla mnie, jak i dla całej Pracowni. Moje obawy były jednak zupełnie niepotrzebne:) Ośmioosobowa grupa punktualnie stawiła się w sobotni poranek i po krótkim wprowadzeniu teoretycznym wszyscy przystąpiliśmy do pracy. A było jej, jak się później okazało, co niemiara…;-)
Do odnowienia mieliśmy: cztery krzesła (jedno Art Deco w całości z drewna mahoniowego, dwa w typie thonet wykonane z giętego drewna bukowego, jedno tapicerowane z lat 40-tych z drewna brzozowego), brzozowy niciak z lat powojennych, bukowy stolik w typie thonet, podstawę od fornirowanej orzechem toaletki Art Deco oraz skrzyneczkę od radia, również okleinowaną szlachetnym orzechem w stylu Art Deco.
Prace przebiegały bardzo sprawnie a luźna i przyjacielska atmosfera umilała wszystkim czas. Dwa dni zajęć (łącznie 12 godzin) zleciały nam więc bardzo szybko. Czasu na pełną renowację mebli było bardzo mało, ale wszystkie niezbędne i najważniejsze prace stolarskie zostały wykonane. Wszystkie meble, zwłaszcza krzesła i stolik rozebrane na elementy pierwsze, udało nam się dobrze pokleić, powzmacniać i dokładnie oczyścić, co było niewątpliwie sporym wyzwaniem dysponując tak ograniczonym czasem:) Tu muszę bardzo wyraźnie (i dumnie) podkreślić, że wszystkie prace przy oczyszczaniu drewna odbywały się wyłącznie ręcznie, bez użycia szlifierki mechanicznej (posłużyliśmy się nią tylko raz przy blaciku od stolika). Uczniowie pracowali bardzo dzielnie i mimo zmęczenia założony plan prac został zrealizowany! W niedzielę 'nasze sprzęty’ zyskały kolor i zaczęły na nowo zmieniać swoje oblicze. Na koniec Warsztatów:
- krzesło art-decowskie zostało zaolejowane i porządnie zagruntowane politurą
- krzesło thonetowskie zyskało drugą młodość w skandynawskim stylu z białą farbą, przecierką i woskiem
- drugie krzesło thonetowskie wybarwione zostało na ciemny orzech i pokryte politurą
- niciak również zyskał nowy, orzechowy kolor i warstwę politury
- krzesełko z lat 40-tych zostało wykończone woskiem
- stolik thonetowski, któremu udało nam się uratować oryginalny, mocno spękany blat, został w całości pokryty politurą
- art-decowska toaletka (z racji swoich gabarytów i zakresu prac) została w całości bardzo precyzyjnie wyczyszczona, pouzupełnia i finalnie zaolejowana (teraz będzie czekać na politurę)
- skrzynka od radia zyskała nową politurę odsłaniając oryginalne orzechowe usłojenie.
Mam nadzieję, że tak jak dla mnie, p.Jacka stolarza, tak i dla Wszystkich, warsztatowy weekend przyniósł nowe doświadczenia i pozwolił choć częściowo poznać tajniki renowacji dawnych mebli;)
Renowacja stolika Art Deco
Jeden z ostatnich już (chyba;) domowych mebelków, który czekał na swoją renowację i powrót do dawnej urody – stolik z lat 30-tych XXw. w stylu Art Deco, który, chciał nie chciał, zdominował moje niewielkie wnętrza. Mebel zrobiony został z drewna sosnowego okleinowanego dość nietypowym rodzajem mahoniu. Najprawdopodobniej jest wyrobem polskim i stanowił kiedyś element większego kompletu mebli salonowych, z którego szczęśliwie uratowany mam jeszcze puf. Finalnie więc, stolik będzie miał do pary 'bliźniaczego’ kompana a dzięki swoim zaoblonym kształtom dobrze zgra się też i z pozostałymi sąsiadującymi w pokoju meblami – art-decowską witryną i lampą.
Jeśli chodzi o samą renowację to plan jest taki: (więcej…)






































